Stara polska muzyka rozrywkowa to medium, dzięki któremu można przenieść się w klimat przedwojennej Warszawy, znanej już tylko dzięki fotografiom – mówi Jan Młynarski, tłumacząc dlaczego postanowił ożywić legendarną bandżolę Stanisława Grzesiuk, wykonawcę takich szlagierów jak Bal na Gnojnej czy Czarna Mańka.
W setną rocznicę urodzin Stanisława Grzesiuka w Warszawie nie tylko słychać jego muzykę, ale też słychać jego bandżolę – instrument legendę, na którym Grzesiuk grał w obozie koncentracyjnym i dzięki któremu najpewniej ten obóz przeżył. W ostatniej chwili wydobył go z czeluści szafy Izy Laszuk, wnuczki Grzesiuka, Jan Młynarski i dał mu nowe życie. Dosłownie – bo instrument przeszedł gruntowną renowację i w przenośni, bo z piosenek Grzesiuka, do których przygrywa jego ukochany instrument powstała właśnie płyta „Sto lat Panie Staśku!”.
Na bandżoli gra oczywiście Jan Młynarski, który tej sztuki nauczył się sam, ale ponieważ jak twierdzi „wychował się na Grzesiuku”, było to dla niego czymś naturalnym. Jednak fascynacja Grzesiukiem to jednostkowy przypadek Młynarskiego. Piosenki wykonywane przez barda z Czerniakowa nie straciły nic ze swojego uroku i uwielbiają je nie tylko Warszawiacy. Można przy nich tańczyć, a jak się okazuje, sztuka tańczenia w parach w narodzie odżywa, ale też można dzięki nim zakosztować niepowtarzalnego klimatu starej Warszawy.
CHCESZ DOSTAWAĆ INFORMACJE O NOWYCH FILMACH – POLUB NAS NA FACEBOOKU
Data zdjęć: marzec 2018
Długość wideo: 6:42